Geoblog.pl    kiesiaki    Podróże    Kolumbia 2010    Kajmany, różowe delfiny i piranie
Zwiń mapę
2010
15
lis

Kajmany, różowe delfiny i piranie

 
Kolumbia
Kolumbia, Puerto Nariño
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11209 km
 
Nasz przewodnik podpłynął małą, niebieską łódeczką i ruszyliśmy w górę Amazonki.
Wysiedliśmy na gliniastym brzegu i weszliśmy w las. Po paru minutach spaceru i opowieści o tym co widzimy i gdzie jesteśmy dotarliśmy nad jeziorko nad którym mieszkało kilku Indian. Po obejściu jeziora, Indianie wyciągnęli z jeziora małe kajmany i pozwolili nam je wziąć na ręce. Trochę się speszyliśmy gdy zadaliśmy pytanie gdzie są ich rodzice i dowiedzieliśmy się że są oni w jeziorku po którego brzegu beztrosko sobie łaziliśmy.

Wróciliśmy do łódki i popłynęliśmy do jeziora z delfinami. Oprócz nas i kilku łódek rybaków nie było nikogo i po zgaszeniu silnika nasz przewodnik zaczął gwizdać bardzo wysoko. Po kilku minutach widzieliśmy już delfiny. Na początku bardzo niewiele, po dłuższym czasie coraz więcej. Obecnie, w porze suchej w jeziorze przebywa 10 delfinów. Gdy zacznie się pora deszczowa a Amazonka przybierze, do jeziora spływa kolejnych 15 delfinów. Nacieszyliśmy się delifinami i postanowiliśmy wskoczyć do cieplutkiej wody. Była cudowna, co więcej po wynurzeniu się było na tyle ciepło, że nie trzeba się było wycierać.

Dotarliśmy do zachodniego brzegu jeziora gdzie przewodnik pokazał nam tak zwane wędrujące drzewa których system korzeni jest zawiły i rozrośnięty. Powłaziliśmy na korzenie, pobujaliśmy się na nich i w międzyczasie pożarły nas komary bezlitośnie.

Kolejnym punktem wycieczki było łowienie ryb patykiem z żyłką. Najpierw podpłynęliśmy do łódki rybaka i jego syna aby pożyczyć maczetę i pokroić rybkę której używaliśmy jako przynęty. W jego łódce zobaczyliśmy wiele popularnych w naszych akwariach glonojadów tutaj nazywanymi Gucho. Wieczorem zobaczyliśmy je już na grillu =). Sylwia i Luca wędkowali pierwszy raz w życiu i obojgu udało się złapać rybki. Tata także pokazał klasę i wyciągnął rybsona. Co prawda tylko przewodnikowi udało się złapać piranię, ale i tak wszyscy mieli olbrzymie uśmiechy. Wracaliśmy do wioski w blasku zachodzącego słońca.

Umówilismy się z przewodnikiem na następny dzień i wróciliśmy się przebrać do hostelu aby szybko wyskoczy na coś do jedzenia. Na uliczce dochodzącej do portu rozstawiło się kilka osób z grillami zrobionymi ze stalowych beczek i oferowało szaszłyki z kurczaka oraz pieczoną kiełbaskę chorizo. Znaleźliśmy też Panią która przygotowywała na swoim wózeczku świeże empanadas. Wzięliśmy po jednym na spróbowanie i… i potem kupiliśmy jeszcze 5. Były przepyszne i kosztowały 500 peso czyli niecałą złotówkę. Potem skusiłem się z tatą jeszcze na kiełbaskę chorizo która była przepyszna. Podawana była z pieczonym patano i sokiem z owocu lulo. Niebo w gębie =) Dziewczyny zajadały się natomiast kurczakiem. Najedzenie wróciliśmy do naszego hosteliku i padliśmy do łóżek po dniu pełnym przygód.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Mamuch
Mamuch - 2010-12-01 12:04
Kajmany rzeczywiście milusie! Te zalotne uśmiechy...Czyżby to był Dzień Tarzana??!!
 
Łukasz
Łukasz - 2010-12-06 22:02
Forfiter Szwagier!!!!!
 
 
kiesiaki

Sylwia i Przemek Kiesio
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 65 wpisów65 26 komentarzy26 478 zdjęć478 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
13.11.2012 - 26.11.2012
 
 
13.09.2011 - 13.09.2011
 
 
08.09.2011 - 13.09.2011