Nocleg w Leticii był bardzo męczący. Duży hałas nocnego życia nie dawał nam pospać za bardzo.
Rodzice wstali wcześnie rano i polecieli kupić bilety na prom do Puerto Narinio. Z Leticii są tylko trzy kursy dziennie, więc warto jest kupić bilety zaraz po otwarciu biura, a jeśli się uda to dzień wcześniej. Bilety mieliśmy w jedną stronę. Jak się później okazało może to być dosyć nieciekawe rozwiązanie bo potem można nie wrócić wtedy kiedy się chce. Aby sytuacja była jeszcze bardziej skomplikowana, to są trzy firmy operujące na tej trasie. Aby nie przeszkadzały sobie uzgodniono, że jednego dnia będzie pływać tylko jedna firma. Z Leticii szybkie łódki wypływają o 8, 10 i 14.
Żeby nie było zbyt łatwo to dana firma zaczyna operować o godzinie 10. Na miejscu, w Puerto Nerinio dowiedzieliśmy się, że nie można tam kupić biletu powrotnego od firmy innej niż chce się płynąć. Warto więc od razu kupić bilet powrotny. Co więcej, na miejscu może się okazać, że nie ma gdzie spać, więc również warto mieć już wcześniej zarezerwowany nocleg.
W wariancie pesymistycznym i z tego co doświadczyliśmy, całkiem realnym może być taki scenariusz , że nie dość, że nie będzie jak wrócić to i gdzie się przespać. Po tym przydługim wstępie, który mam nadzieję pomoże innym przejdźmy do przyjemnych stron tej miejscowości =)
Puerto Narinio jest ostatnim przystankiem na trasie szybkich łódek. Podróż tam trwa około 2 godzin i warto mieć siatki na bagaż podręczny i główny w razie deszczu lub większej fali na amazonce. Po drodze łódka zatrzymuje się w wielu małych wioseczkach zabierając i wysadzając podróżnych oraz różne paczki. W obie strony mieliśmy maksymalnie zapełnioną łódkę.
Obowiązkowe są kamizelki ratunkowe i nawet wojskowi musieli je zakładać. Być może jest tak dlatego, że nurtem amazonki spływało dużo drzew i nie zawsze było je widać. Czasem więc zdarzało się, że w nie po prostu waliliśmy co dodawało dreszczyku emocji. Na szczęście łódka wytrzymała uderzenia.
Po dopłynięciu do wioski od razu zostaliśmy obskoczeni przez lokalnych naganiaczy. Zarabiają oni na tym, że po wybraniu przez nas hotelu zaproponują nam wycieczki po okolicy. Ten który nas oprowadzał po hostelach zaproponował nam cenę za wycieczkę nad jezioro różowych delfinów a następnego dnia do wiosek lokalnych Indian 70k pesos od osoby. Powiedzieliśmy, że się zastanowimy i damy znać później. W między czasie poznaliśmy Włocha – Lucę, który przypłynął z nami do Puerto Narinio. Na szczęście Luca mówił biegle po hiszpańsku więc znaleźliśmy przyjemny hostel w rozsądnej cenie. Przy okazji rozmowy z gospodarzem, wyszło że nasz niedoszły przewodnik chciał od nas dwukrotność tego ile płaci się za takie wycieczki. Znajomy gospodarza gotów był nam pokazać okolice za 42k pesos od osoby z dodatkową wycieczka do Peru i wypożyczeniem kaloszy.
Ponieważ było jeszcze wcześnie, postanowiliśmy zjeść lekki lunch i wybrać się nad jezioro w którym żyją różowe delfiny. Dodatkową atrakcją miała być kąpiel w tym jeziorze i łowienie piranii. Potem okazało się, że nasz przewodnik pokaże nam także kajmany.