Niestety musieliśmy wstać o dość nienormalnej godzinie, bo samolot mieliśmy na 7:50 :P Całe szczęście nie było korków, więc na lotnisko dotarliśmy chyba w niecałe 15 minut. Szybko nadaliśmy bagaż i jak zobaczyliśmy kolejkę do odprawy, to lekko się załamaliśmy, bo ludzie stali prawie do wejścia na lotnisko :P Całe szczęście po krótkim czasie i podzieleniu się na dwie kolejki, przyszła jakaś pani z obsługi lotniska i powiedziała, że na pierwszym terminalu wszystko idzie sprawniej, więc przeszliśmy sobie tam. Pech chciał, że akurat jacyś ludzie wykłócali się z celnikami o coś i staliśmy tam chyba dłużej niż jakbyśmy zostali na drugim terminalu. Ale zdążyliśmy kupić jeszcze "Ptasie mleczko" i śliwki w czekoladzie dla Lotty, więc nie było tak źle. Standardowo jeszcze samolot miał opóźnienie, więc wystartowaliśmy 20 minut później. O dziwo samolot nie był cały zapełniony, a do jedzenia dali... czekoladowe muffiny :D Mniam :D Po jakiejś godzinie zaczęliśmy kołować nad Wiedniem i lądować :)