O 12 ruszyliśmy w stronę Varadero.
Samolot A330-300 Edelweissa był wypełniony¬¬ do połowy. Lot minął bez niespodzianek. Zawiodłem się systemem rozrywki, ponieważ jakość dźwięku była tak straszna, że nie dało się oglądać filmów. A szkoda, bo było dużo fajnych. Jedzenia było też w opór, mimo że to w końcu linia czarterowa. Jedynie za alkohol trzeba było płacić.
W Varadero wylądowaliśmy planowo. Lotnisko malutkie - z jednym rękawem, ale daje radę. Byliśmy przygotowani na dłuugie sprawdzanie paszportów i tym podobne historie. Mimo robienia nam zdjęć, sprawdzania wizy, paszportu, to trzeba przyznać, że poszło zaskakująco szybko, nawet szybciej niż na Okęciu ;) Prawdziwe okazały się jednak restrykcje dotyczące jedzenia. Pomidory i kanapki wylądowały w koszu na śmieci.
Po wyjściu z lotniska wymieniliśmy od razu nieco pieniędzy i wzięliśmy taksówkę do naszego pensjonatu. Wyszło 35 CUC za dojazd do połowy półwyspu Varadero. Na miejscu przywitał nas gospodarz Benny i pokazał pokoje. Pokoje wystarczające do spania, z klimatyzacją i lodówką. Łazienka czysta i przestronna. Od razu dostaliśmy trzydaniowy obiad. Zupa, warzywa, a potem hit wieczoru homar w sosie pomidorowo-ziołowym. Na deser już po prostu nie mieliśmy sił... ;)
Krótki spacer nad morze, które okazało się być tuż, tuż. Czyli jakieś 200 metrów. Była co prawda dopiero godzina 20, ale po nieprzespanej nocy padliśmy spać...
Taksówka - 35 CUC
Piwo - 1,5 CUC
Woda - 0,7 CUC
Soczek anansowy - 0,3 CUC
Nocleg - 30 CUC
Obiad - 10 CUC
Śniadanie - 5 CUC