Nie spodziewałem się, że Istambuł ma tak wielkie lotnisko. Dzięki poradom Maćka, pobiegłem szybko po wizę. Gdy odchodziłem od okienka ustawiała się już dłuuuga kolejka ;) Potem odczekałem swoje przy kontroli paszportowej. Odebrałem bagaż, a przy wyjściu wybrałem pieniądze z bankomatu (o niebo taniej niż w Polsce) i zgarnąłem taksę.
Taksiarz nie bardzo chyba wiedział gdzie ma jechać. Moje obawy potwierdziły się, gdy najpierw gdzieś dzwonił i pytał się o mój hotel, a w końcu zdesperowany zatrzymał się i pytał ludzi =)
W końcu się jednak udało i dobrnęliśmy na miejsce. Szybki check-in, rozpakowanie się, a następnie wypad na miasto. W międzyczasie słyszę, że po drugiej stronie ulicy mam meczet... Super, będzie darmowa pobudka z rana =)
Mieszkam w dzielnicy Levent, jest to coś w rodzaju sypialni więc nie ma za dużo turystów. Za to dużo sklepów i knajpek dla mieszkańców.
Jestem pieruńsko głodny, więc próbuję Duruma zapitego Ajranem. Następnie włóczę się po małych uliczkach i znajduję śmieszne autko dostawcze przerobione na ruchomą kebabownie. Spróbowałem i nie żałowałem do następnego dnia ;) Po drodze do hotelu kupiłem jeszcze wodę na noc.
Wydatki:
- wiza 20 USD
- taksówka 50 TRY
- Durum z ajranem w knajpce 8 TRY
- Durum z auta 4 TRY
- Woda, piwo i sprite - 4 TRY