W planach było dotarcie do Niebieskiego Meczetu i rozpoznanie terenu przed jutrzejszą wyprawą prosto z biura. Wcześniej jednak trzeba było kupić bilety do metra. Wiedziałem od kolegów, że można kupić pastylkę magnetyczną, na którą koduje się bilety. Dzięki wyborowej znajomości międzynarodowego języka uśmiechu i gestykulacji i z pomocą przechodniów udało nam się kupić nabite pastylki i ruszyliśmy ku stacji Taksim (startowaliśmy ze stacji 4. Levent).
Stety - niestety było już ciemno, więc nie mogliśmy podziwiać miasta w pełnej krasie. Po przesiadce do tramwaju na stacji Kabats, jechaliśmy wzdłuż wybrzeża Bosforu. Przejechaliśmy przez most Galata i wysiedliśmy na przystanku o tej samej nazwie.
Na nabrzeżu bujały się kolorowe łódeczki, na których przyrządzano ryby. Naganiacze zachęcali do kolacji, ale jakoś nie dałem się przekonać.
Most Galata ma bardzo faną konstrukcję: pod mostem znajduje się poziom galerii ciągnącej się wzdłuż wody, więc można znaleźć fajnie miejsca do zdjęć.
Widzą pięknie podświetlony Meczet Sulemana Wspaniałego. Pobłądziliśmy w ciemnych uliczkach i wyszliśmy na jego tyłach. Nie chciało nam się już dalej brnąć w uliczkach, więc wróciliśmy do mostu i poszukaliśmy czegoś do jedzenia. Po zjedzeniu bardzo kiepskich kebsów, ruszyliśmy w stronę hotelu. Przy okazji zamiast podjechać kilka przystanków poszliśmy na piechotę skrótami przez park. Leżał na wzgórzu nad Bosforem, więc w nagrodę za podejście ujrzeliśmy przepiękną panoramę i podświetlone mosty. Potem jeszcze piękny, kolorowy, tętniący życiem plac Taksim, gdzie załadowaliśmy się w metro i wróciliśmy do hotelu.
Podsumowanie:
- bilety i kaucja za pastylkę 16 TRY
- kebs + ayran 6 TRY
- nestea w markecie 1 TRY