Dzisiaj śniadanie jemy o 8. Na 10 umówiliśmy się z taksówkarzem. Plan jest taki, że jeśli nas wystawi, to zdążymy na autobus o 11:30.
Czekamy do 10:20, a taksiarza ani widu, ani słychu. Wychodzimy więc łapać taksę na dworzec autobusowy. Zatrzymuje się Pan z dorożką i proponuje, że jego tata nas zawiezie do Hawany za 50 CUC. No dobra, niech będzie. Wsiadamy w dorożkę i jedziemy.
Koleś dowozi nas do terminalu autobusowego i idzie dyskutować z jakimiś ludźmi. Po chwili podchodzi do nas jego tata... czyli Pan w jego wieku. Zostaliśmy po prostu zhandlowani przez dorożkarza ;)
W momencie, gdy ładujemy walizki podjeżdża taksiarz czarną furą, z którym byliśmy umówieni. Okazuje się, że coś mu brat nawalił czy auto. No nieważne, jego strata, choć chyba miał nadzieję że nas przejmie.
Szczerze mówiąc, z estetycznego punktu widzenia fajniej by było jechać retro autem niż zdezelowanym Fiatem Tipo, w którym nie ma nawet deski rozdzielczej… Ale potem przekonujemy się, że wybór był słuszny =)