Wjeżdżamy w końcu pomiędzy góry. Rodzice mówią, że widoki jak w Azji. Rzeczywiście, góry porośnięte palmami i masa dziur robią takie wrażenie. Docieramy do Vinales i przez dobre 20 minut szukamy naszego noclegu. Zostajemy wprowadzeni w błąd przez kobietę w informacji turystycznej i szukamy naszego noclegu w zupełnie innej części wioski. Jednak w końcu się udaje, rozładowujemy auto i siadamy do przepysznej kolacji. Każde z nas zamawia co innego. Ja homara w sosie pomidorowym, Sylwia rybę, mama wieprzowinę, a tata homara grillowanego z czosnkiem.
Oprócz świnki wszystko pyszne i oczywiście w ilości dla Niemców. Pysznym urozmaiceniem jest pieczona juka. Przechadzamy się jeszcze po wiosce po zmroku. W dwóch knajpach gra muzyka na żywo. Oprócz tego masa knajpek. W zasadzie to knajpa na knajpie..
Udaje nam się jeszcze zdążyć przed zamknięciem sklepu (zamykają o 20:30) i kupujemy wodę, która jest zauważalnie droższa niż w Hawanie.
Wydaliśmy:
1,5 CUC - woda 1,5l
25 CUC - nocleg w pokoju dwuosobowym z łazienką
10 CUC - kolacja
2 CUC - opłata za parking, dokładniej panu Heniowi co to niby auta będzie pilnował i ma plakietkę, że jest oficjalnym parkingowym